Etykiety

6.27.2012

"Wciąż o Tobie śnię" Fannie Flagg


O Fannie Flagg czytałam wiele pochlebnych opinii. Nigdy jednak nie dane mi było przeczytać jakiejkolwiek z jej książek. Owszem oglądałam "Smażone, zielone pomidory", ale skończyło się tylko na tej jednej ekranizacji. Jako, że jestem jeszcze przed moim ostatnim egzaminem, potrzebowałam lektury łatwej, lekkiej i przyjemnej. Właśnie tego mi było trzeba.

Bohaterką powieści jest Maggie. Dziś dojrzała i gorzko doświadczona przez los kobieta, a kiedyś młoda Miss Alabamy, o niespotykanej urodzie i charakterze anioła. Kobieta postanawia pożegnać się ze światem i sama zadecydować o sposobie swojej śmierci. Bo cóż jej pozostało? Samotne wieczory spędzone w pustym mieszkaniu przy akompaniamencie telewizora, który jakby na złość, zewsząd bombarduje ją tragicznymi newsami ze świata. Jeden niewybaczalny błąd z przeszłości całkowicie zaważył na jej losie. Po śmierci swojej mentorki, szefowej i przyjaciółki - Hazel - Maggie nie widzi powodu, dla którego życie na ziemi miałoby jeszcze sens.

Jeszcze ciekawszą postacią od Maggie, jest wspomniana wyżej Hazel. Jest to idealny portret kobiety sukcesu. Cieszy się szacunkiem i ogromną sympatią swoich współpracowników, jest zdecydowana i silna, a przede wszystkim nigdy nie narzeka i za każdym razem wierzy w całkowity sukces. Jest typem osobowości, o której każdy z nas już kiedyś słyszał.  Kiedy okazuje się, że Hazel ma niecały metr wzrostu, czytelnik czuje jeszcze większy podziw i szacunek.

Maggie wiedzie życie jako agentka nieruchomości, wiecznie tęskniąca za latami minionymi. Czy jej samobójcze plany zostaną niespodziewanie pokrzyżowane? Co ważnego o życiu dowie się Maggie i czy w na pewno w każdym wieku jest szansa na nowy start?

Książka zaskakuje bardzo pozytywnie. Zdecydowanie zaliczę ją do lektur lekkich i bardzo wakacyjnych, ale przy okazji szalenie zabawnych i napisanych w bardzo inteligenty sposób. Nie każda lektura szanującego się książkoholika powinna być klasyką literatury bądź wyjść z pod pióra laureata Nagrody Nobla. "Wciąż o Tobie śnię" jest powieścią o radości życia, o wiecznej nadziei, o tym jak los potrafi zaskoczyć człowieka w najmniej oczekiwanym momencie. Jest jak kubek ciepłej czekolady w deszczowy i chłodny dzień. Oczami wyobraźni widzę już jej ekranizację. Polecam!

Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Nowa Proza.

6.26.2012

Repetytorium leksykalno-tematyczne Angielski B2-C1



Wyjazd do Helsinek zbliża się już wielkimi krokami. Oczywiście mój stres rośnie z dnia na dzień, zamiast zamieniać się w ekscytację. Zaczynam przejmować się poziomem mojego angielskiego. Niby nie mam z nim problemów, ale łatwo jest mi o tym mówiąc będąc w Polsce, w momencie kiedy nie muszę posługiwać się nim codziennie. Jednak za te 2 miesiące wszystko się zmieni i powinnam już zacząć myśleć w tym języku.

Z każdej strony bombarduje się coraz to nowszymi podręcznikami do języka angielskiego, licząc na to, że uda mi się tak wyszlifować swoje umiejętności na maksymalnie wysokim poziomie. Postanowiłam wypróbować repetytorium leksykalno-tematyczne na poziomie B2-C1, wydane przez Edgard. Mam już za sobą pracę z pierwszą częścią książki i liczyłam na równie skuteczną naukę, na wyższym poziomie. Jak zwykle, nie zawiodłam się.

Całość obejmuje 30 zagadnień zawartych w 14 rozdziałach skonstruowanych w taki sposób, aby przećwiczyć wybrane słownictwo, czasowniki frazowe oraz idiomy na wiele, różnorodnych sposobów. W tej części książki teksty są już znacznie dłuższe i bardziej skomplikowane. Słownictwo bardziej wyszukane, bardziej specjalistyczne. Książka nie wymaga jednak pracy ze słownikiem, ponieważ każdy rozdział posiada listę przetłumaczonych wyrażeń i słów, które mogły by sprawić problem. Jest ich całkiem sporo, więc moja praca z tym repetytorium trwa już około miesiąca.

Autorzy książki podają informację, że posłuży ona także maturzystom, którzy przygotowują się rozszerzonej matury. Mimo, iż maturę mam dawno za sobą, to faktycznie podręcznik prezentuje całkiem wysoki poziom. Mam wrażenie, że na rynku jest sporo książek do nauki angielskiego na poziomie podstawowym, jednak poziom zaawansowany albo nie cieszy się dużym powodzeniem, albo mało wydawnictw zdecydowało się na wydanie takich publikacji.

Do książki dołączona jest płyta CD z nagraniami native speakerów. Może okazać się pomocna dla osób mających problemy z poprawną wymową trudniejszych słów i zwrotów.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Edgard

6.19.2012

"Deyna, Legia i tamte czasy" Stefan Szczepłek



Podejrzewam, że dla wielu osób, szczególnie młodych i nieinteresujących się piłką nożną, tytuł może być enigmatyczny. Chodzi w nim oczywiście o Kazimierza Deynę, polskiego piłkarza, jednego z najlepszych futbolistów tamtych czasów nie tylko w Europie, ale i na świecie. Był to człowiek wyjątkowy, dlatego jego legenda jest wciąż żywa i może warto teraz, „na otarcie łez” po odpadnięciu polskiej reprezentacji z EURO 2012, przypomnieć sobie lub dowiedzieć się, że były lata kiedy Polska grała o najwyższe laury, zapewniając kibicom emocje na światowym poziomie.

Biografia Kazia, jak pisze o nim autor, jest niesamowicie wciągająca, barwna i ciepła (choć nie bezkrytyczna), a wszystko dzięki temu, że Stefan Szczepłek, dziennikarz sportowy i znawca futbolu, był przyjacielem Deyny i pisze o piłkarzu właśnie jak o kimś bliskim.

Oprócz faktów, domysłów i anegdot z życia Kaki (nie mylić z Brazylijczykiem Kaką, który w chwili śmierci Deyny miał 7 lat), książka ma drugiego bohatera – Legię Warszawę. Tę z czasów, kiedy grali w niej Lucjan Brychczy, Jacek Gmoch, Robert Gadocha i sam Kazmierz Deyna i kiedy sięgali oni po tytuły Mistrzów Polski, Puchary Polski i dochodzili do półfinału i ćwierćfinału Pucharu Europy (odpowiednio w 1970 i 1971). Czy warto przypominać, że od tamtej pory żaden polski klub nie zaszedł już tak wysoko w europejskich rozgrywkach?

Kazik Deyna święcił tryumfy również z reprezentacją. Jego występy w „Orłach Górskiego” to pasmo sukcesów: złoty medal na Olimpiadzie w Monachium 1972 (tytuł króla strzelców) i 3 miejsce na Mistrzostwach Świata w 1974 w RFN. Łącznie Kaka zakładał koszulkę z orzełkiem ponad sto razy i strzelił 45 bramek dla biało-czerwonych.

A prywatnie? Kazimierz Deyna był ponoć indywidualistą, typem samotnika, nie szukał rozgłosu i sławy, nie cierpiał udzielać wywiadów, ale miał też słabość do kobiet (odwzajemnioną), przez co zdarzało się, że przepadał na kilka dni. Jednak wszyscy, którzy znali go osobiście zgodnie twierdzą, że choć był zamknięty to był również sympatyczny i uczynny. W całości oddany futbolowi.

Ze smutkiem czyta się o końcu jego kariery i końcu życia zarazem. Pochodząc z kraju komunistycznego miał niemal uniemożliwiony wyjazd do klubu zachodniego, choć w swoim czasie bili się o niego najlepsi. Kiedy w końcu udało mu się wyjechać do Anglii był już u schyłku kariery, nie odnajdował się w angielskim stylu gry i koledzy z Manchesteru City również nie rozumieli jego taktyki. Po wyjeździe do USA (na piłkarską emeryturę, jak się to często określa), choć przez jakiś jeszcze czas odnosił sukcesy, to jednak problemy osobiste zaczęły przeważać (kryzys małżeństwa, alkohol, hazard...), co znalazło swój tragiczny finał 01.09.1989 r.

Piłkarz o wspaniałym talencie, kapitan reprezentacji, który dyrygował grą całego zespołu, na boisku opanowany (1 czerwona kartka w całej karierze) przegrał jednak w życiu prywatnym.

Wracając do samej książki, warto odnotować, że jest bardzo ładnie i ciekawie wydana. Tekst wzbogacają fotografie z epoki, o której jest mowa, reprinty biletów, wycinków z gazet, koszulek i wielu innych piłkarskich gadżetów.

W stylu Stefana Szczepłeka czuje się lekkość i fachowość, od razu można poznać, że czytamy relację naocznego świadka opisywanych wydarzeń. Nie sądziłam, że książka o piłkarzu, klubach, meczach itd. może być taka wciągająca. Co więcej, po przeczytaniu jej przez męża, powędruje do taty, a dalej pewnie trafi do kilku innych kibiców w różnym wieku z mojej rodziny.

Za możliwość recenzji dziękuję Wydawnictwu Marginesy.

"Słownictwo hiszpańskie w ćwiczeniach" Małgorzata Cybulska-Janczew, Izabela Fabjańska-Potapczuk


Z tak ogromną ilością ćwiczeń zawartą w jednej książce, nie miałam jeszcze do czynienia. Na ponad 400 stronach autorzy książki zapoznają samouków z słownictwem, które jest niezbędne do swobodnego posługiwania się językiem hiszpańskim na każdym poziomie jego znajomości. Zadania są odpowiednie zarówno dla początkujących i omawiają konkretne obszary tematyczne (np. zdrowie, jedzenie,zakupy), jak i dla bardziej wtajemniczonych i na większym stopniu trudności.

Książka omawia 150 tematów, które zostały pogrupowane w 21 rozdziałów. Przed przystąpieniem do nauki, zapoznajemy się ze słówkami, które następnie mamy okazję potrenować do upadłego. Zwykle jest to lista słówek uszeregowana alfabetycznie lub kolorowe obrazki z nazwą w języku hiszpańskim.  Ćwiczenia są różnorodne, dlatego nie nudzą przy dłuższej pracy. To wydanie to jednak nie tylko bierna nauka zwrotów i słówek, ale także próba oswojenia się z formą, jaką jest dyskusja. Autorzy prowokują nas do wypowiedzenia się na wybrany temat, zajęcia konkretnego stanowiska i uzasadnienia swojej decyzji odpowiednimi argumentami np.  możliwości  nowoczesnego telefonu komórkowego lub opisywanie objawów chorobowych.

Na duży plus zasługuje typ zadań, z którymi jeszcze nigdy nie zetknęłam się w podręcznikach do nauki języka hiszpańskiego. A mianowicie na podstawie definicji podać konkretne słowo, lub na odwrót, napisać własną definicje do wybranego zagadnienia. Przyznam, że jest to bardzo skuteczna, aczkolwiek trudna i żmudna forma nauki obcych słówek.

Podsumowując, książka należy do trudniejszych, jest wymagająca i wysoko postawiła mi poprzeczkę. Praca z nią zdaje się mieć końca, ale w sensie pozytywnym. Jestem pewna, że będę uczyła się z niej jeszcze dobre pół roku, ponieważ zawiera tyle materiału, ile z reguły przeznaczone jest na kilka tego typu publikacji na różnych poziomach trudności. Tutaj mamy wszystko w jednym. Jest porządnie wydanym, pełnym i przejrzystym podręcznikiem do nauki słownictwa języka hiszpańskiego. Wielki ukłon w stronę Wydawnictwa PWN i autorek książki, bo włożyli ogromną pracę, aby ta książka mogła zaspokoić wybredne gusta językomaniaków.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu PWN

6.18.2012

"Queen. Nieznana historia" Peter Hince


Queen od dzieciństwa towarzyszy mi na każdym etapie mojego życia. Ogromną miłością do zespołu zaraził mnie tata. Pamiętam jak we wczesnych latach 90-tych nagrywał na VHS koncerty i teledyski z MTV. Długimi wieczorami oglądaliśmy je razem, wsłuchując się w nieskazitelny głos Freddiego. Jestem posiadaczką kilku książek biograficznych, zarówno samego Freddiego, jak i całego zespołu, kilku koncertów na DVD (polecam Wembley '86) i całej kolekcji płyt z GW. Kiedy zobaczyłam w empikowych zapowiedziach wzmiankę o tej pozycji, pomyślałam, że koniecznie muszę się z nią zapoznać.

Zespół powstał na początku lat 70-tych i szturmem zdobył listy przebojów. Przez kilka pierwszych lat kapela zmagała się z ogromnymi problemami finansowymi oraz  oszustwami swojego pierwszego menadżera. Chłopaki mimo olbrzymiej i wykańczającej pracy (pracowali często od 2 w nocy do rana) nie mieli nawet załamanego grosza. Dopiero po zmianie menadżera Queen szybko stanął na nogi i stał się nie tylko jednym z najpopularniejszych brytyjskich zespołów, ale również najlepiej zarabiającym.

Biografia zespołu napisana jest z perspektywy szefa ekipy technicznej Queen, który towarzyszył im podczas światowych tras koncertowych i dane mu było poznać chłopaków od tej bardziej prywatnej strony.  Autor opisuje życie najlepszej rockowo-popowej kapeli wszech czasów z różnych perspektyw - porażek, wielkich tryumfów, niespodziewanych kłótni i nieporozumień. Książka pochłania bez reszty i nie można się od niej oderwać. Jeśli mowa o takim zespole jak Queen, nie sposób nie wspomnieć o szalonych imprezach, na które przeznaczone były tysiące, jak i nie setki tysięcy dolarów. Imprezach pełnych alkoholu, używek różnej maści oraz kobiet lekkich obyczajów. Autor bez zażenowania wspomina te przyjęcia, nie kryjąc, że był to najlepszy okres w jego życiu. Jak wiemy, historia tego zespołu nie kończy się happy endem.

Opowieść wzbogacają liczne zdjęcia członów zespołu. Uważam jednak, że przeznaczona jest dla  fanów Queen. Czytelnik, który nie interesuje się ich muzyką, historią czy samym Mercurym, nie odnajdzie w niej ukojenia. Dla mnie lektura tej biografii była cudowną i sentymentalną  podróżą. Nie wyobrażam sobie mojego życia bez piosenek Queen i bez postaci charyzmatycznego Freddiego. 300 stron to zdecydowanie za mało i czuję lekki niedosyt.

Ostatnio rozmawiałam z tata na temat koncertu zespołu, który ma odbyć się we Wrocławiu już tego lipca. Mimo ogromnej miłości do Queen, nie wybiorę się na niego. Dla mnie zespół zakończył swoją działalność w 1991, kiedy to odszedł od nas Mercury. Był jedynym i niepowtarzalnym wokalistą, którego nikt nie jest w stanie zastąpić. To on stanowił serce zespołu. Przynajmniej w moim mniemaniu.

Dla fanów Queen jest to lektura obowiązkowa.

Za egzemplarz dziękuję  Wydawnictwu Sine Qua Non.

6.17.2012

Włoski w ćwiczeniach


Jako, że dzisiaj na blogu wyjątkowo włosko, to i recenzja kolejnej książki do nauki tego języka wydała mi się jak najbardziej wskazana. Włoskiego uczę się od niedawna, o czym informowałam już wcześniej. Moje włoskie wyzwanie postępuje z dnia na dzień i zaczynam traktować ten język jako jeden z najcudowniejszych na świecie. Mam tylko nadzieję, że zapał nie okaże się słomiany i taki zachwyt będzie mi towarzyszył jeszcze przez długi czas.

"Włoski w ćwiczeniach" idealnie nadaje się dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z językiem włoskim. W ponad 200 ćwiczeniach wzbogacimy słownictwo i doszlifujemy gramatykę na poziomie A2-B1. I tutaj moja mała uwaga. Książka nie posiada teorii gramatyki, także istnieje konieczność przyswojenia sobie jej wcześniej z innych podręczników. Są to jednak jej podstawy, więc wystarczyło mi dosłownie kilka dni, aby na spokojnie poczytać o (póki co mało skomplikowanej) włoskiej gramatyce. Jeśli chodzi o słownictwo, to wcześniej ćwiczyłam je za pomocą fiszek i one także, znakomicie wpasowały mi się w ćwiczenia sprawdzające.

Książka to 150 stron zróżnicowanych ćwiczeń, które według autorów mają zapewnić nam wzbogacenie słownictwa, gramatyki, a nawet zapoznania się z ciekawostkami rodem z Włoch. I przyznaje, że wszystkie wymogi zostały spełnione, a praca z podręcznikiem minęła mi niesłychanie szybko. Niestety ciągle popełniam błędy i nie mogę zapamiętać niektórych idiomów czy zwrotów, ale wszystko jeszcze przede mną.

Przez 14 rozdziałów tematycznych przyswoiłam setki tematycznych słówek dotyczących chociażby podróży, pracy, rodziny, czasu wolnego czy sportu. Słówka dla mnie problematyczne zapisywałam na czystych fiszkach, które staram się wszędzie ze sobą nosić. Ich identyfikacje ułatwił mi słowniczek włosko-polski umieszczony na końcu książki.  Bardzo spodobały mi się zadania, w których trzeba było samemu poprawić błędy w zdaniach, które na pierwszy rzut oka, mogły się wydawać poprawne. Ten typ ćwiczeń był dla mnie wyzwaniem, który najlepiej sprawdzał gramatykę.

Jedynym minusem dla mnie jest brak płyty CD. Wiem, że nie jest to książka przeznaczona do nauki konwersacji, a dialogów i tekstu jest niewiele, ale bardzo mi tego brakowało. Nigdy nie miałam większych trudności z akcentem, ale włoski jest na tyle melodyjny, że dla mnie to strata nieodżałowana. Przyzwyczaiłam się już do tego, że większość książek Wydawnictwa Edgard, zawiera nagrania na CD.

Polecam ją wszystkim miłośnikom Włoch i nie tylko :)

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Edgard.

"Włochy. Podróż na południe" Anna Maria Goławska



"Oto południe, na które czekaliśmy, miejscowość tak urokliwa, że chciałoby się ją zjeść jak lukrowany tort, w całości. Narasta we mnie dzika radość, że to dopiero początek, że zobaczę wszystko, dotknę wszystkiego, przesunę dłonią po tynkach setek kamienic, pchnę drzwi zapomnianych kościołów, najem się winogron, których słodyczy nie mogę jeszcze sobie wyobrazić, że zanurzę nóż w złocistym miąższu pachnących słońcem melonów... Nasycę się południem."

Po takim opisie mam ochotę w trybie natychmiastowym spakować się i pojechać do Włoch w towarzystwie męża. Książka stanowi zapis przeżyć, zabytków, opisów przyrody i zabawnych historii, z jakimi zetknęła się autorka  i jej towarzysz. Zapragnęli oni bez pomocy biura wycieczkowego poznać Włochy z zupełnie innej strony. Tej malowniczej, dziewiczej, historycznej, rozpalonej słońcem, a przede wszystkim mało popularnej dla przeciętnych turystów. Zwiedzają oni malutkie miejscowości, czasami wsie o niespotykanym uroku, w której mieszkają niespotykane indywidualności, często charakteryzuje się olbrzymią pogodą ducha i otwartością.

Każdy rozdział opisuje inne miejsce, wraz z jego krótką historią, faktami, opisem architektury, a przede wszystkim wrażeniami i odczuciami bohaterów. Trzeba przyznać, iż są to ludzie, którzy pragną czerpać z każdej wyprawy jak najwięcej, zobaczyć  możliwie wszystko i posmakować czego się da. Są dalecy od długich i nudnych wędrówek po zakorkowanych miastach, spania w drogich hotelach czy picia dużej latte w słynnych sieciówkach. Pragną przygody, wrażeń duchowych i zmysłowych.

Jestem wielce oczarowana stylem pisarki, o której przeczytałam, że jest także poetką. Jej opisy są niezwykle żywe, wyraźne i barwne. Książkę czyta się jak prywatny pamiętnik, jak zapis głębokich wzruszeń. Język jakim posługuje się pani Anna jest melodyjny, słowa świetnie ze sobą współgrają i uzupełniają się nawzajem. Jest w tym stylu coś charakterystycznego i niepokojąco wręcz delikatnego. Nie miałam nigdy do czynienia z takim stylem pisania.

To niesamowite jak lektura tej książki pomaga mi przezwyciężyć szare dni czerwcowe, pełne deszczu, nieoczekiwanych porażek i napiętej sesji. Kiedy zatapiałam się w lekturze odpływałam w marzeniach do dalekiej Italii, gdzie życie płynie innym rytmem, gdzie szczęście to po prostu radość bycia, a nie posiadania. W marzeniach zasiadałam w kawiarniach przy wąskich uliczkach, popijając aromatyczne, przyprawiające niemal o dreszcze podwójne espresso, przechadzałam po targach owocowo- warzywnych, gdzie od zapachu i różnorodności egzotycznych specjałów, kręciło się w głowie.

Polecam ten przewodnik/książkę nie tylko wielbicielom Włoch i osobom, które planują je zwiedzić. To pozycja obowiązkowa dla marzycieli, którzy pragną w kilka chwil znaleźć się w odległym, niespiesznym świecie.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Nowy Świat.

6.16.2012

"Láska nebeská" Mariusz Szczygieł



Język czeski w mniemaniu wielu Polaków jest osobliwie śmieszny. Ale tak na prawdę najbardziej bawi naszych rodaków wymyślony przez nas język polsko-czeski, w którym drevni kocur to ponoć wiewiórka (tak naprawdę veverka), a dachovy zasranec to gołąb (holub).

Niemniej żarty z Czechów i ich języka dalej śmieszą i oby tak było dalej. Nie ma bowiem drugiej nacji, którą tak byśmy lubili, nawet jeżeli w niedorzeczny sposób z niej pokpiwamy.

Pozytywne spojrzenie na Czechy na pewno nie zmieni się, a wręcz umocni, po lekturze książki polskiego dziennikarza, reportażysty, pisarza i znawcy naszych południowych sąsiadów, Mariusza Szczygła, będącej zbiorem felietonów inspirowanych czeską literaturą i życiem codziennym.

Autor koresponduje w swoich tekstach z serią książek literatury czeskiej, wydawanej jakiś czas temu przez Wyborczą. Warto więc uzupełnić lekturę czeskich knih lekkimi i żartobliwymi felietonami M. Szczygła, bądź też odwrotnie – użyć felietonów jako klucza do wyboru tych czeskich dzieł, które mogą zainteresować.

Jednak Laska nebeska jest sama w sobie zbiorem ciekawych tekstów, uzupełnionych ponadto zdjęciami czeskiego fotografa Frantiska Dostala. Co można powiedzieć o tych zdjęciach? Zdecydowanie oddają czeskiego ducha, humor i te ulotne momenty, kiedy odkrywamy, że rzeczywistość może być zupełnie nierzeczywista.

Moim ulubionym tekstem z całej książki jest opowieść o czeskim bohaterze narodowym Jarze Cimrmanie. Dotychczas nic o nim nie wiedziałam, a okazuje się, że jest to „wynalazca, dramatopisarz, eksperymentator teatru, kompozytor, dentysta, filozof, narciarz, globtroter (zdobył biegun północny) ...” itd. itd. Napisałam „jest”, ponieważ nie wiadomo kiedy się urodził, a nawet kiedy zmarł. Z biegunem północnym również sprawa nie jest pewna, ponieważ niektórzy twierdzą, że ominął go o siedem metrów. Spuścizna literacka i dramatopisarska Jary Cimrmana jest bogata i wciąż odkrywana. Ma na swoim koncie m.in. siedmiogodzinny fresk operowy pt. Proso, napisany ponoć w Polsce i zaczynający się od sceny „kiedy pod Glasgow na pustkowiu, w biednej serbskiej rodzinie, rodzi się bogaty hrabia Nikolić”. Inne jego utwory muzyczne to np. Jazzuici, Fokstrotyl i polonez o tytule Majonez. Czy czujecie już, że coś tu jest nie tak? Słusznie, Jara Cimrman to fikcja, ale Czesi tak go uwielbiają, że o mały włos nie wygrał konkursu na najwybitniejszego Czecha. W porę telewizja usunęła go z plebiscytu jako postać nieistniejącą.

Jak widać z powyższego przykładu ska nebeská to gwarancja dobrej lektury i znakomitego humoru. Przecież Czesi, jak pisze Mariusz Szczygieł, zostali wymyśleni właśnie po to, żeby wprowadzać Polaków w dobry nastrój.

 Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Agora

6.14.2012

Kursy językowe online - Chiński

Postanowiłam przetestować jeden z popularnych serwisów, na których można wykupić kurs języka obcego online. Przyznam, że nigdy nie korzystałam z tej formy nauki, bo jednak wolę mieć klasyczny zeszyt i podręcznik. Słowa, które sama zapisuje jakoś bardziej do mnie przemawiają i sprawiają, że łatwiej je zapamiętuje.

Pokusiłam się o język chiński (Chiński -Szybki start). Po zalogowaniu się na platformie językowej otrzymujemy swój plan nauki, zakres powtórek i odnawiającą się za każdym wejściem informację o ilości  (w procentach) przerobionego kursu.  Świetną opcją jest kalendarz powtórek, który daje nam bezpośredni wgląd w postępy naszej pracy. Z góry ostrzegam, że kurs jest bardzo rozbudowany i obszerny. Mnie w ciągu 2 tygodni udało się przerobić 1,9% całości, a uważam, że nauczyłam się już wielu słówek i zwrotów na poziomie podstawowym. Początkowe lekcje to nauka powitania, przedstawiania się i prostej komunikacji. W zapamiętywaniu słówek pomaga nam lektor oraz niezliczona ilość ciekawych zadań. Po każdym zadaniu (nie ważne czy wykonanym dobrze czy nie prawidłowo) program generuje nam termin kolejnych powtórek.

To co bardzo przypadło mi do gustu to powtórki. Za każdym razem, kiedy logujemy się na platformę, przed przystąpieniem do zapoznania się z nowym materiałem, musimy jeszcze przejść przez szereg powtórek. I tak do skutku. Nie ma zatem możliwości,aby po regularnej i intensywnej nauce nie opanować wszystkich słów i zwrotów. Należy jednak pamiętać, że pismo chińskie do łatwych nie należy. Ja moją naukę wzbogaciłam o zeszyt, w który wpisuję zawiłe chińskie znaczki jak w szkole podstawowej. To co może sprawiać kolejne problemy to wymowa. Język chiński jest o tyle skomplikowany, że istnieje w nim kilka akcentów (bardzo do siebie podobnych), które całkowicie zmieniają znaczenie słów. Na szczęście za każdym nowym słówkiem stoi lektor, który wyraźnie wymawia sylaba po sylabie.

Podsumowując kurs jest godny polecenia. Można wybrać kurs zarówno na 6 miesięcy jak i cały rok.  Dodatkową opcją jest nauka z lektorem online. Zachęcam Was do wypróbowania kursów online. 

Jakie są Wasze doświadczenia z nimi? Polecacie? A może wręcz przeciwnie?

Za kurs dziękuję Wydawnictwu SuperMemo


Niderlandzki nie gryzie!


O Amsterdamie pisałam już na początku roku. Dane mi było spędzić tam sylwestra i lepiej poznać to czarujące miasto.  Urzekły mnie przede wszystkim niezliczone ścieżki rowerowe, muzea sztuki, kanały i wyjątkowo zadbane kamienice.  Kiedy zwiedzałam miasto, posługiwałam się przede wszystkim angielskim i na ogół nie miałam problemu z podstawową komunikacją. Przed kolejnym wyjazdem postanowiłam się lekko podszkolić i opanować przynajmniej podstawy tego języka.

Serii "Język nie gryzie" wydawanej przed Edgard, nie muszę nikomu przedstawiać.  Jestem w posiadaniu kilku innych tytułów z tej serii i praca z nimi przebiega mi bardzo owocnie. Co zatem posiada książka do nauki niderlandzkiego?  Przed rozpoczęciem nauki, we wstępie książki, autorzy zapoznają nas z alfabetem oraz poprawną wymową. Podręcznik nie posiada jednak płyty CD z nagraniami wymowy poszczególnych słówek jak inne tytuły z tej serii. Przykładowe nagrania są dostępne na stronie internetowej pod adresem www.slowka.pl/wymowa.

W kolejnych rozdziałach zapoznajemy się ze słownictwem związanym z przyrodą, zdrowiem, zakupami, pracą, szkołą, pierwszym kontaktem, liczbami i czasem i chociażby jedzeniem. Całość ćwiczymy do utraty tchu przy różnorodnie ułożonych ćwiczeniach. Są one skonstruowane w taki sposób, aby podczas ich wykonywania nie było miejsca na nudę. Nauce towarzyszą liczne słowniczki wyjaśniające trudniejsze słówka i zwroty.  Na zielonych marginesach zostały umieszczone informacje, które powinny być zapamiętane w pierwszej kolejności.

Cenię sobie podręczniki do nauki języków obcych, które oprócz rzetelnej wiedzy i licznych ćwiczeń, potrafią umilać samoukowi czas. Przed rozpoczęciem nauki każdego rozdziału tematycznego umieszczone zabawne ilustrację np: grupki starszych ludzi, którzy nagle zamienili się rolami z uczniami podstawówki i teraz rozrabiają podczas lekcji, ku niezadowoleniu nauczyciela.

Na końcu książki zamieszczone są klucze odpowiedzi do zadań, słowniczek niderlandzki oraz miejsce na notatki i przemyślenia.

 Polecam!

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Edgard

6.13.2012

"Starsza Pani Wnika" Anna Fryczkowska


Kryminały? Uwielbiam. Jeszcze nigdy jednak nie miałam do czynienia z historią morderstwa, która jest pilnie śledzona przez zakręconą staruszkę. Czcigodna emerytka imieniem Halinka wiedzie spokojnie, nieśpieszne życie u boku swojego niezaradnego życiowo, niespełna 30 letniego wnuczka - Jarka. Ma swój malutki, pozbawiony większych trosk świat, kijki do chodzenia i przyjaciółki, które nigdy nie odmawiają jej towarzystwa. Natomiast Jarek to mężczyzna, któremu wyraźnie odpowiada leniwa i pasożytnicza egzystencja u bogu babci. Całymi dnami wyjada zapasy z lodówki, sprawiając, że on sam staje się coraz większy. Powodzenie u kobiet raczej nie jest jego mocną stroną a i możliwość rozwoju i podniesienia kompetencji nie leży w kręgu jego zainteresowań. Z babcią, oprócz pokrewieństwa łączy go ukończenie AWF-u. Kawaler będący pod wpływem amerykańskich seriali kryminalnych postanawia zostać prywatnym detektywem. Czy ten pomysł nie okaże się chybiony?

 Pewnego dnia Jarek zauważa w kawiarni  młodą i urodziwą lekarkę, która zaledwie kilka chwil później staje się niego diagnostą. Olśniony urodą kobiety, wyznaje jej, iż trudni się w niebezpiecznej sztuce szpiegowania. A jakże! Przecież na kobiecie musi to wywrzeć potężne wrażenie. Wywiera, ale troszkę w innym kierunku. Od ręki zostaje obdarzony misją odnalezienia bardzo cennego obrazu, który miał zostać ofiarowany lekarce przez byłego męża. Okazuje się jednak, że nie tylko nigdzie nie ma obrazu ale i jego właściciel ...jest martwy. Jarek nie spodziewa się, że to zdarzenie zapoczątkuje to szereg niespodziewanych zwrotów akcji i wyzwań, którym będzie musiał sprostać.

W tym samym czasie Halina i jej koleżanka z bloku Dzidka, odkrywają, iż po ich osiedli grasuje niebezpieczny i nieobliczalny morderca kotów. Małe futrzaki zostają znalezione uduszone w czeluściach zimnego podwórka. Zimny, okrutny i bezwzględny morderca pozostaje bezkarny.  Jednak finał tej historii okaże się nierealnie zaskakujący.

Kiedy Halina dowiaduje się o nowej profesji swojego wnuka, wie, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Chłopak nie potrafi nawet sam zrobić zakupów, a co dopiero rozwiązać zagadkę śmierci człowieka i zaginionego obrazu. Postanawia, że weźmie sprawy we własne ręce i w tajemnicy przed Jarkiem wszczyna własne dochodzenie.

Książka niebezpiecznie wciąga, bawi, przeraża i zaskakuje. Autorka w niezwykle umiejętny sposób łączy kolejne fakty i postaci, tak aby w konsekwencji zaskoczyć czytelnika niespodziewanym zwrotem akcji. Postać babci Halinki jest tym typem bohatera, którego czytelnik nie może nie lubić. Jest odważna, na swój sposób niezależna i nowoczesna, przebojowa ale i troskliwa, a na dodatek z rozbrajającym poczuciem humoru. Nie jest to może ambitna lektura na miarę Tołstoja czy Mickiewicza, ale zapewniam, że mnie przyniosła odprężenie i czytało się doskonale. Co dziwne, jestem pewna, że kiedyś do niej wrócę, bo bardzo polubiłam tę niecodzienną gromadkę staruszek. A może autorka pokusi się o napisanie drugiej części?

Polecam!

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

6.11.2012

"Gramatyka Języka Angielskiego z ćwiczeniami" Sylvia Maciaszczyk, Agnieszka Szarkowska


Gramatyka języka angielskiego na ogół wydaje się prosta. No właśnie na ogół.  Zauważyłam ciekawą prawidłowość podczas mojej wieloletniej nauki tego języka. Im bardziej zagłębiam się w gramatykę, im mój poziom znajomości staje się wyższy, tym częściej uzmysławiam sobie, że ten angielski wcale nie jest taki prosty. Potrzeba setek przerobionych ćwiczeń i długich godzin, a przede wszystkim licznych powtórek, po to aby poruszać się pewnie w tym temacie.

Książka dzieli się na 89 rozdziałów, w których zawarta jest cała gramatyka języka angielskiego. Każdy rozdział rozpoczyna się od krótkiego wstępu teoretycznego przedstawiającego m.in. zasady poprawnego użycia czasów, ich konstrukcji i wyjątków. Wszystko opisane jest w sposób przystępny i jasny. Dodatkowo naukę ułatwiają liczne tabelki i symbole bomb z zapalonym gwintem, które mają za zadanie zwrócenie naszej uwagi na najważniejsze zasady.

Po zapoznaniu się z teorią, przychodzi czas na praktykę. Po każdym temacie autorzy książki zamieścili szereg ćwiczeń, pomagających lepiej przyswoić materiał. Ćwiczenia do prostych nie należą i momentami zawierają pewne haczyki. Tym lepiej, bo musiałam się troszkę nagłowić rozwiązując je, co zaskutkowało lepszym zapamiętaniem danego tematu. Na końcu książki znajduje się oczywiście klucz odpowiedzi. Ostatni rozdział stanowi wielką powtórkę, zdobytej wiedzy.

Trudno mi jest polecić ją wybranej grupie społecznej. Jestem pewna bowiem, że przyda się na każdym etapie nauki języka angielskiego. Mogą sięgać po nią zarówno gimnazjaliści,  licealiści, studenci oraz studenci i samouki.

Za egzemplarz dziękuje Wydawnictwu PWN.


6.10.2012

"Nasierowska Fotobiografia" Zofia Turowska


Pasja to zdecydowanie najpiękniejsze uczucie, jakie może odczuwać człowiek. Oczywiście wiele osób może się ze mną nie zgodzić, twierdząc, że miłość jest jeszcze piękniejsza. Przecież uczucie pasji na stałe połączone jest z miłością, to jakby 2 w 1. Nie można nie kochać swoich pasji, prawda? Jeszcze piękniej jest gdy rzeczona pasja towarzyszy nam od bardzo wczesnej młodości aż po śmierć i dziedziczona jest przez kolejne pokolenia. Bohaterka tej niezwykłej biografii - Zofia Nasierowska - jest doskonałym przykładem kobiety całkowicie zdominowanej przez swoje zainteresowanie jakim była fotografia.

Mała Zosia już od najmłodszych lat podpatrywała swojego ojca krzątającego się po słynnym i lubianym przez wszystkich, zakładzie fotograficznym. Biografia podaje, że w wieku 7 lat potrafiła zrobić na tyle dobre zdjęcie, że często zastępowała tatę w pracy. Wyobraziłam sobie zdziwienie klientów pozujących do fotografii małej dziewczynce, która przecież dopiero odrosła od ziemi. Autorka książki przytacza czytelnikowi historie związane z pasją Zofii. Jej olbrzymią wiedzę na temat różnego rodzaju klisz, modeli aparatów, czy tez wszechstronną wiedzę z zakresu fizyki, której prawa rządzą sztuką fotografii. Wszyscy wiedzieli, że przed Zofią  rozciąga się świetlana przyszłość i nie mylili się.

Po ukończeniu przez młodziutką Zofię łódzkiej filmówki, (Wydział Operatorski) na zdolną dziewczynę posypały się setki propozycji i szans, których nie wolno było zmarnować. Prestiżowe galerie zaczęły doceniać jej talent, a zaskoczona kobieta zaczęła bywać na najlepszych międzynarodowych wystawach, wzbudzając zachwyt i uznanie. Powołaniem Zofii był jednak portret. Tym samym stała się najbardziej znanym fotografem polskich sław, ludzi kultury i sztuki. Wielbicielami jej talentu była Irena Jarocka, Beata Tyszkiewicz, Kalina Jędrusik, Roman Polański czy Anna Jantar.

Książka to pięknie wydany, bogato ilustrowany zapis życia pani Zofii. Album wciąga od pierwszej strony i niesłychanie cieszy oko po sam koniec. Jest to jednak lektura na troszkę dłuższy czas - 430 stron. Czyta się ją jednak lekko, przyjemnie. Te cechy zostały dostrzeżone także przez jury konkursu Pióro Fredry 2009, które uhonorowało album jako najlepszą książkę roku. Polecam ją przede wszystkim osobom, które czerpią inspiracje i motywację czytając o życiu ludzi ogarniętych pasją, pracowitych i wytrwałych.  Będzie ona także doskonałym prezentem dla najbliższych osób.


Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Marginesy

6.09.2012

"Naucz się uczyć" Sebastian Leitner

Czy umiemy się uczyć? Każdy z nas odpowie - "pewnie, że tak". Skoro nasza odpowiedź jest taka optymistyczna, to spróbujmy odpowiedzieć na kolejne. Czy na długo zapamiętujemy świeżo zdobytą wiedzę? I tutaj zaczynają się schody. Nasza wiedza umyka, jest nietrwała. Nasz mózg nie ma struktury szafy z setką szufladek, do których raz wkładana wiedza, zostanie w niej po wsze czasy. Sebastian Leitner już w latach 70-tych stworzył swoją teorię na temat skutecznego przyswajania wiedzy. W Niemczech podręcznik bardzo szybko okazał się hitem i obecnie powstało tam 18. wydanie książki. W Polsce możemy dostać poradnik w polskim wydaniu dzięki Wydawnictwu Cztery Głowy.

Autor książki na początku przedstawia nam problem, z którym boryka się pewnie nie jeden uczeń. Wszystko bowiem bazuje na pewnym schemacie i ogólnych zasadach nauki, do których nie każdy jest w stanie się dostosować. I nie wynika to wcale z tego, że ktoś jest mniej zdolny czy inteligentny. Lecz niestety takie przekonanie panuje i ciężko jest je wyeliminować. A przecież każdy z nas jest inny. Jedni są wzrokowcami, jedni słuchowcami a niektórzy uczą się poprzez skojarzenia. Czy jest metoda, która może okazać się doskonała dla każdej z tych grup?

Sebastian Leitner przedstawia w książce metodę opartą na zasadzie kartoteki, czyli popularnych już fiszek. Wszystkie produkty wydawnictwa Cztery Głowy bazują właśnie na niej i już od lat z dużym powodzeniem uczą języków obcych ludzi w różnym wieku. Możemy bowiem zapomnieć o błędnym przekonaniu, że w pewnym wieku, nie da się nauczyć języka obcego. Technika ta dostępna jest dla każdego. Co ważne, fiszki pomagają nie tylko w nauce języków obcych, ale i przedmiotów humanistycznych i ścisłych. Sama od jakiegoś czasu przygotowuje się do egzaminów bazując na tej metodzie.

Cały zestaw składa się z podręcznika, pudełka na fiszki (memobox) oraz 100 fiszek in blanco, które wykorzystać można przy nauce języków obcych, przygotowaniach do egzaminów czy publicznych prezentacjach. Książka adresowana jest do uczniów, studentów, kursantów szkół języków obcych i nauczycieli. Mam nadzieję, że pomoże ona w przekonaniu tej ostatniej grupy społecznej do stosowania i polecania fiszek swoim podopiecznym.  Dla tych, którzy jeszcze nie spróbowali lub nie są do końca przekonani o skuteczności "fiszkowej metody" jest to lektura niemal obowiązkowa.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Cztery Głowy

6.07.2012

"Cukiernia pod Amorem" Małgorzata Gutowska-Adamczyk

Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy - Małgorzata Gutowska-Adamczyk

O tej słynnej sadze rodzinnej słyszał już chyba każdy książkoholik.  Ja dość późno zabrałam się za lekturę i przyznam, że zajęło mi to sporo czasu. Na ogół ten typ literatury idealnie trafia w mój gust. Lubię czytać o przeplatających się losach poszczególnych postaci i ich przodków. Często bowiem bywa tak, że kolejne pokolenia popełniają błędy swoich poprzedników i ich historie są do siebie uderzająco podobne.  Tym razem jednak saga o Gutowie chyba nie podbiła mojego serca. Być może za dużo od niej oczekiwałam, czytając w kółko same pochwały i wielce przychylne recenzje.

Historia zaczyna się od zadziwiającego archeologicznego odkrycia w Gutowie, malutkim, acz uroczym miasteczku gdzieś w Polsce. To właśnie tutaj mieści się słynna cukiernia, do której od lat zaglądają wszyscy mieszkańcy Gutowa w poszukiwaniu słodkich, kulinarnych uniesień. Córka właściciela, młoda studentka, zafascynowana tajemnicą jaką owiana jest historia mumii i pierścienia, postanawia na własna rękę poszukać jej pochodzenia. Staje się to tym bardziej fascynujące, gdy dowiaduje się, że pierścień znaleziony przy mumii nierozerwalnie wiąże się z historią jej rodu.

Losy Igi, jej ojca i trudnej drogi w poszukiwaniu korzeni, przeplatają się z opisem losów ich przodków. I właśnie te opisy sprawiają, że książka staje się dość przyjemna w odbiorze. Dziewiętnastowieczny dworek, dystyngowane damy, egzaltacje, zdrady, niespełnione miłości i intrygi. Apodyktyczne matki i ich zagubione życiowo córki, wiążące się z nieodpowiednimi partnerami, bardziej z poczucia obowiązku i dumny, niż z miłości. Cały ten świat przedstawiony jest jako jeden, wielki dramat. Wieczne rozterki, ucieczka, wybór mniejszego zła, oszustwa, niespełnione i nierealne miłości, lament i płacz. Nie przypominam sobie jakiś większych fragmentów, z których optymizm i radość bije po oczach. 

Bardzo ciężko jest mi ocenić całość. Książkę bowiem czytało mi się bardzo dobrze i zdecydowanie spełnia swoje zadanie, jeśli mowa o relaksie i oderwaniu od codzienności. Czy mam ochotę na kolejne części? Niekoniecznie. Jeśli kiedyś wpadną mi w ręce i będę miała odpowiedni nastrój, może zdecyduje się na lekturę. Mam dziwne wrażenie, że w ostatnich dwóch latach powstało tak wiele książek o podobnej tematyce, które miałam okazję czytać, że "Cukiernia pod Amorem" nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Być może gdybym od niej zaczęła swoją przygodę z rodzinnymi sagami, sprawa wyglądała by inaczej. Tytuł sugerował mi, iż będę miała okazję do poznania wielu słodkich przepisów na wypieki. Uwielbiam piec i była to dla mnie duża motywacja. Nic bardziej mylnego. Książka nie ma niewiele (prawie nic) wspólnego z moimi wyobrażeniami.

Jednakże całościowo oceniam książkę pozytywnie. Jest to z pewnością powieść, którą można polecić kobietom w różnym wieku i o każdej porze roku i dnia. Dla miłośników sag rodzinnych z pewnością jest to pozycja obowiązkowa i warta uwagi.

Za lekturę dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia.

6.01.2012

Włoskie wyzwanie



Jako, że pierwszy dzień miesiąca sprzyja postanowieniom i znaczną większość sesji mam już za sobą, wymyśliłam dla siebie nowy cel. Oczywiście językowy. Otóż planuje w 2 miesiące opanować język włoski do poziomu A2. Powoli gromadzę materiały i rozpisuje plan swojej nauki. Wystartuje w przyszłym tygodnniu od nauki słownictwa na poziomie A1. Do tego celu wykorzystam fiszki przygotowane przez Wydawnictwo Cztery Głowy. 2 części fiszek będą towarzyszyć mi każdego dnia przez 2 miesiące. 

Pierwsze pudełko zawiera około 2400 słów obejmujących różnorodną tematykę. Trzeba przyznać, że jak na niepozorny kartonik, to posiada w sobie całkiem zróżnicowaną treść:
  • Charakter i osobowość
  • Czas
  • Części ciała
  • Dom
  • Dźwięki
  • Ekologia
  • Finanse
  • Gospodarka
  • Higiena
  • Kalendarz
  • Kolory
  • Kraje. Narodowści. Języki
  • Kształty
  • Kultura i sztuka
  • Liczby
  • Media i technologia
  • Miary
  • Miasto
  • Moda i ubiór
  • Mowa i porozumiewanie się
  • Natura
  • Nauka i edukacja
  • Odżywianie
  • Opinie
  • Osoba
  • Państwo
  • Podróże
  • Pogoda
  • Polityka
  • Praca
  • Prawo
  • Problemy społeczne
  • Przedmioty
  • Religia
  • Rodzina
  • Rośliny
  • Ruch i położenie
  • Sport i czas wolny
  • Substancje i materiały
  • Świat fantazji
  • Transport
  • Uczucia
  • Urzędy i formularze
  • Wieś
  • Wojny i katastrofy
  • Wygląd zewnętrzny
  • Zakupy
  • Zdrowie
  • Zwierzęta
  • Życie codzienne
Jak widać po opanowaniu całości można operować słownictwem z różnych dziedzin. Dodatkowo w pudełku znaleźć można kartoniki z zasadami wymowy oraz transkrypcją fonetyczną. Drugie pudełeczko zawiera dokładnie taki sam zestaw fiszek z identycznymi 50 kategoriami z tym, że słownictwo nie powtarza się między poziomami.  Dla ułatwienia można korzystać z audio z nagraniami  wszystkich zawartych na fiszkach słówek. Nie wszystkim jest to jednak potrzebne i spokojnie można sie bez nich obejść.

Fiszki są wykonane bardzo starannie i czytelnie. Co istotne, słówka zawierają przykładowe zastosowania w zdaniach.

Taki sam produkt można równiez nabyć w formie na telefon. Wiem, że nie każdy ma ochotę "zagracać" się fiszkami i woli mieć je wgrane w jednym miejscu i zawsze pod ręką.

Wiem, że póki co Wydawnictwo Cztery Głowy wydało na rynek 2 części słownictwa. Po opanowaniu 2 części, zdecyduje się na czasowniki w fiszkach.  Po drodzę planuje przerobić ćwiczenia leksykalne, gramatykę oraz konwersacje w tradycyjnej, książkowej formie.  Mam nadzieję, że starczy mi determinacji i motywacji do końca nauki i da ona rezultaty. Trzymajcie za mnie kciuki. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...